Muszę przyznać że ten przepis to jedna z perełek na moim blogu, co prawda po necie krążą przepisy na kiszoną cytrynę, ale ten przepis dotarł do mnie przez moją mamę, zdobyty od kucharza Walid'a który pochodzi z Jemenu, dlatego przepis jest dla mnie wyjątkowy i unikatowy.
Dziękuję Ci Walid, że mogę go tutaj zaprezentować.
Miałam okazję widzieć jak robi się oryginalnie taką marynatę (kiszonkę), dojrzewa długo w pełnym słońcu, a ponieważ u nas nie ma gwarancji pogody, mimo że upały ostatnio dopisują- aby przyspieszyć nieco proces gotujemy ją na wolniutkim ogniu przez 3 h.
Po takim czasie skórka ładnie mięknie.
Niestety ubolewam że nie mam dostępu do limonki świeżej, zerwanej prosto z drzewa- taka byłaby idealna, ta kupiona w sklepie pewnie nie jest już taka doskonała.
Ale nie jest to powód, który miałby nas powstrzymać przed eksperymentem :)
Pamiętajmy, że po włożeniu limonki do słoików musi dojrzeć i odstać jeszcze w lodówce 10-14 dni, aby smaki ładnie się "przegryzły".
Bohaterka dzisiejszego wpisu to oryginalny wyrób z Adenu (Jemen), doskonały dodatek do potraw na ostro, z ryżem typu pilaw, warzywami, rybą i mięsnych. Używamy w niewielkiej ilośći (jak musztardę czy chrzan w polskich potrawach) odkrawając kawałeczek do każdego kęsa posiłku. Możemy dowolnie eksperymentować i dodawać do wielu potraw.
Jak smakuje? kwaskowa, aromatyczna, ostra! skóra miękka, miąższ pyszny- wchłania wszystkie aromaty przypraw.
Szczegóły wykonania poniżej.
Przepis Waleed'a, szefa kuchni z Jemenu.
1/2 kg limonek
1/2 łyżeczki kolendry w ziarnach
1/2 łyżeczki gorczycy w ziarnach
1/2 łyżeczki czarnuszki
1 łyżeczka soli na 1 sztukę limonki
1.5 szklanki harissy
duży słoik z zakrętką + obciążenie np. duży kamień
wysoki garnek + woda
Myjemy limonki szczoteczką pod bieżącą zimną wodą.
Nacinamy każdą limonkę na 4 tak, by nie przeciąć do końca i wsypujemy w środek każdego owoca płaską łyżeczkę soli.
Wkładamy owoce do dużego słoja nie dociskając za bardzo ( 400 g limonek na litrowy słoik), zakręcamy, wkładamy do wysokiego garnka, obciążamy czymś słój aby nie wypłynął po wlaniu wody (np. pokrywką, kamieniem i talerzem), następnie zalewamy zimną wodą tak by sięgała prawie do zakrętki. Gotujemy 3h na wolniutkim ogniu. Studzimy.
Zostawiamy sok który wypłynął z owoców, dodajemy przyprawy. Całość uzupełniamy harissą tak by zakryła owoce. Tu mała uwaga, możemy podzielić całość na porcje w mniejsze słoiki i dopiero dodać harissę. Odstawiamy szczelnie zamknięte do lodówki na 10-14 dni.
Przepis niezwykły. Nie słyszałam o marynowanej w ten sposób limonce. Ale wiadomo, jeśli się coś spróbuje raz i ten smak będzie nam odpowiadał, to z pewnością będziemy dążyć do tego, żeby taką potrawę przygotować. Te limonki pięknie wyglądają :) Nakarmiłaś moje oczy tym widokiem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Krys:) Limonki smakują wyśmienicie, oczywiście ja znam ten smak i bardzo je lubię, dla kogoś kto nie próbował może być bardzo egzotyczny :)
UsuńSłyszałam o kiszonej cytrynie, ale o limonce nie. Jamie Oliver mnie tym zaciekawił, ma w planach poeksperymentowanie. Tak sobie myślę, że to byłoby świetne do ryb przede wszystkim.
OdpowiedzUsuńNie tylko do ryb chociaż do nich pasuje idealnie, w Jemenie jada się też do np.baraniny z ryżem ( rodzaj pilawu z mięsem). Jamie O. cały czas czymś zaskakuje, nie dziwię się że ulełaś jego pomysłowi, mam nadzieję że i ja Cię lekko zmobilizowałam do eksperymentów ;-)
Usuńkiedyś czytałam o kiszonej cytrynie i się zastanawiałam nad tym smakiem- no bo przecież cytryna jest kwaśna a do tego kiszona? tego by już chyba moje ślinianki nie wytrzymały:) ale przepis fajny:)
OdpowiedzUsuńRenatko, to po prostu sposób na zakonserwowanie cytryny/limonki łącznie ze skórką w przyprawach ( tutaj jeszcze w paście z chili), oczywiście traktujemy to jak dodatek , a nie zjadamy samą limonkę w liczbie 1 sztuka na raz, bo to by był szok limonkowy ;-)
UsuńZajadam się zawsze takimi limonkami będąc w Egipcie. No może prawie takimi jak w przepisie, bo te Egipskie są mniejsze i żółte ;)
OdpowiedzUsuńTo są marynowane cytryny a nie limonki
UsuńWyprodukowałem w limonki według przepisu. Wykonałem próbę smakowa po dwóch dniach i niestety są jak dla mnie zbyt gorzkie. Niestety o ile mogą po dwóch tygodniach stać się bardziej aromatyczne o tyle gorycz według mnie nie zniknie. Jestem ciekawy w czym tkwi problem, czyżby to wina Brazylijskich, niedojrzałych owoców ... ?
OdpowiedzUsuńPodejmę jeszcze jedną próbę tym razem z kiszeniem limonek... .
Myślę że przyczyna tkwi w owocach, te świeżo zerwane smakują o niebo inaczej niż niedojrzałe transportowane tysiące kilometrów do nas dojrzewające w sztucznych warunkach. Moje też miały lekką goryczkę, ale po dwóch dniach to za krótko by próbować. Regionalność produktów, o czym się tyle mówi, ma tak ogromne znaczenie według mnie. Próbowałam np. jabłek w Jemenie, okropne :)) U nas kupujesz po prostu limonkę i koniec kropka. A te egipskie limonki też pewnie inne ( może specjalna odmiana do marynowania). Powodzenia w eksperymentach, pozdrawiam
Usuń